Źyję na pograniczu nocy i dnia, jawy i snu. Na pograniczu Apolonii.
Chodzę i macham torbą, wypatruję czegoś. Przystaję udając, że na kogoś czekam.
Rzeczywistość okazała się przerażająca nie na poziomie tramwajów i trąbiących samochodów.
Przerażają domy, zamknięte cztery ściany, ciche zbrodnie.
czwartek, 14 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz