Boska Apolonia to ja. Krążę ulicami Warszawy, czasem przystanę i przyglądnę się ludziom. Śnieg pada. Mokre buty.
Nie jestem boska. Jestem całkiem zwyczajna, ale czasem świruję na mieście.
Puszczę oko do dziadunia, albo młodzieży licealnej. Potem kupię marchew czy mięsko i wracam, by ugotować mężowi obiad.
On zjada, dziękuje lub nie, a ja maluję paznokcie, by jutro piękna powitać nowy dzień.
środa, 13 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz