środa, 16 czerwca 2010

Lato.

Latem traci urok.
Kurtka puchowa zdradza zaburzenie.

Poszła brzydka plotka po Śródmieściu.

Ja wciąż myślę o jej mężu.
I o niej w tej kurtce - w łóżku i po śmierci.

wtorek, 25 maja 2010

Karykatura.

A ona kurwa tam stoi.
Upał nie upał. Pada nie pada.
Żebrze o te fajki kolejny rok z rzędu.

Escada.
Karykatura.

MSZ.

Żołnierz stoi na posterunku. Chroni nas ode złego.
Podgląda nas kątem oka w swym znudzonym żywocie.

Nie bój się Boga.

poniedziałek, 17 maja 2010

czwartek, 6 maja 2010

Apolonia.

W nieświeżych ubraniach, w kroczu pachnie moczem.
Żebrze papierosa, wstydzi się.

Królowa nocy robi co mąż poprosi.
Myje się, kiedy powie, że ostro cuchnie.

On bez kochanek, szuka szmalu tu i tam.
Cichociemne interesy.

Skrycie marzy o żonie czystej, obiedzie i wakacjach nad morzem.

Póki co Śródmiescie Południowe.

No kurwa.

No kurwa.

Po raz kolejny koło się zamyka, czas coś zatacza.
Płynie coraz szybciej.
Nikt tego nie potwierdził, nikt nie dementuje.

Już się nie rozbieram.

czwartek, 15 kwietnia 2010

Nie ma.

Nie ma tu zapachu.

O miłości.

Napiszę Ci wiersz o miłości.
Tak mnie naszło wieczorową porą.

Wyłącz komputer.

niedziela, 28 marca 2010

Miła.

Miła pocałuje tam bez proszenia i potańczy.

Miły walnie pięścią w stół i głową o ścianę.
Zatłucze psa stołkiem.

Boska Apolonia niemym świadkiem zdarzeń.

Wymaczam.

Nie pierdol dziaduniu mi tu o wojnie.

Biorę prysznic kilka razy z rzędu.
Wymaczam się.

Jem kolejny posiłek.
Niedobrze mi.

piątek, 26 marca 2010

Wiosna.

Boska cierpi światło razi w oczy.
Nic się nie ukryje.

Boska poci się. Świat poci się.
Buty niszczeją od kostki brukowej.

To nie tak miało być.

środa, 24 marca 2010

Lover.

To już nie jest lover, tylko postać z krwi i kości o swoim zdaniu.
Śpi, myje zęby, je. Pracuje, wychodzi i wraca.
Czyta, słucha, tworzy.
Śmieje się, płacze.

wtorek, 23 marca 2010

Dropsy.

Apololonia opada i podnosi się.
Opada i podnosi się.
Opada i podnosi się.

O Apolonio! Weź jakieś dropsy.
Zabawimy się.

czwartek, 18 marca 2010

Kiss me.

Kusi kusi.

Królowo. Caryco. Piękna i wyniosła.
Chodzisz z podniesionym czołem.
Kusi, kusi łapki.
Daj się dotknąć.
No kurwa daj się dotknąć.

środa, 17 marca 2010

Gwiazda.

Jestem Twoją gwiazdą bejbi.
Opadam na Twoje ramiona, wzdycham.

Lubisz moje koralowe usta, a ja lubię to.
Wzdycham, ocieram się, zapominam o świecie.

Syf, śmierdzi ze zlewu, śmieci się.
Roztocza, nieumyte okna.

poniedziałek, 15 marca 2010

Maybach.

To mógł być Maybach kochanie, ale nie był.
Jej mąż siwawy, ale miły. Z wąsem.

Pomarańczowe prezerwatywy, angora.
Sodoma i gomora.

niedziela, 7 marca 2010

Bunny.

Boska.

Idziesz ulicą z gracją. Kamienna twarz nie zdradza emocji.
Kim jesteś? Gdzie jest Twój dom? Twoje miejsce, rodzina?
Co jesz na śniadanie? Jaką nosisz bieliznę?

Przechodzisz koło mnie z tą samą twarzą.
Futro. Escada. Tanie buty, pomadka.

O Boska, zdradzasz samotność, opętanie, znów krążysz.

piątek, 5 marca 2010

Katowice.


Boska Apolonia wystąpi 12 marca w Katowicach w klubie Inqubator z kawałkiem "Dogs love Boska Apolonia".

Admirał.

Już nie myślę o tym chłopcu z Admirała.
Pustynne przygody, palmy w czterech ścianach.

Wiatr wieje. Morze przypływa i odpływa.

piątek, 26 lutego 2010

Boski kotek.

Boski kotek śpi sobie.
Boski kotek o Tobie śni.
Boski kotek piękną ma sierść.
Boski kotek zaprasza Cię.

czwartek, 25 lutego 2010

poniedziałek, 22 lutego 2010

Niedźwiedź.

Zamieszkał z nami niedźwiedź, kochanie.
Symbol reinkarnacji.

Piękną ma sierść białą i uśmiech na twarzy.
Przytulam się do Ciebie i niego.

Chroń nas ode złego przyjacielu.

piątek, 19 lutego 2010

Sex in cinema.

Odwilż.

Boska Apolonia krąży między bramą, a przystankiem.
Na szczudłach, wyprostowana, w wielkim futrze.
Escada.

Poci się, zapaca, brzydko pachnie. Jest odwilż.

Literatura na świecie.

czwartek, 18 lutego 2010

Afryka

Afrykańskie korzenie.
Czarni Murzyni i pokrętne baobaby.

Stąpam po cudownej ziemi.

wtorek, 16 lutego 2010

Sen.

Powiedział mi, że bieda to stan umysłu.
Widzę cierpienie, chorobę, ubóstwo.
Szczurze łapy wystające z piwniczych okien.

Nie, to nie zimowe smuty.
Nie surrealistyczny sen.

Dziekuję kochanie za nasz chleb.
Przytulmy się.
Chodźmy na sanki jeszcze raz.

niedziela, 14 lutego 2010

Capajeso.

Źyjemy w Capajeso kochanie.
Śmieci, gruz, padlina.

Ono jest w naszych głowach.
Wypiera naszą namiętność, miłość.

środa, 10 lutego 2010

He said.

He said: Pokaż cycki.

She said.

She said: Wszyscy ludzie są równi.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Nieboska.

Boska nieboska.
Podeszła w futrze i poprosiła nieznajomą o papierosa.
To snucie po ulicy nie jest bezcelowe. Zawsze może wpaść jakiś fancik.

czwartek, 4 lutego 2010

Tulmy.

Mam ochotę na zbiorowe przytulenie. Otwarcie serc i dusz.
Przytulenie żebraków co oszukują, że są żebrakami. Biedaków oszukujących, że są bogaci.

Opowiadam się po stronie wolności od narkotyków i telewizji.
Wolności od kompleksów.

Tulmy się, kochajmy.
Życie płynie.

środa, 3 lutego 2010

Kochanie.

Otwieram oczy i zamykam. Otwieram i zamykam. Stroboskop.
Zaszalejmy kochanie jeszcze dziś.
Pazury jak u kury, taki Apoloni styl.
Pedicure słowo zapomniane. Zgaśmy światło kochanie.

wtorek, 2 lutego 2010

Fight.

Boska zawalczyla o swojego mężczyznę. Tiruriru, on wpatrzony w nią, całuje, glaszcze, adoruje jak może.
Boska go kocha, przytula, robi śledzie.
Spacer romantyczny w zimowym pejzażu.
Jakaś niezamężna, a w związku nieformalnym przyszła i tiruriru do Boskiej męża oko robi.
O Boska! Walczy do krwi, do mięsa i kości.
Przeciwniczka leży, a jej nieformalny patrzy z niedowierzaniem, że to nie o niego ten bój.
Apolonia umyła dłonie, nałożyła krem i rękawiczki i przemierza starówkę w poszukiwaniu ciepłego posiłku.

środa, 27 stycznia 2010

Papież.

Zakładam futro i dwa push upy. Krążę po okolicy miarowym tempem.
Nie czuję chłodu, piersi ogrzane chińską gąbeczką.
Nie boję się.
Nie boję się i nie chcę się bać nigdy więcej. Chcę kroczyć pewnie i zdecydowanie. Sięgać po to co w zasięgu mojej ręki i godzić się z tym, na co nie mam wpływu.
Zakładam futro i rękawiczki. Myślę o Papieżu i o nie lękajcie się.
Bo tam gdzie jest strach, tam nie ma miejsca na miłość.

czwartek, 21 stycznia 2010

Przy kominku.

Wszystko.

Daj, daj, daj - wołam - biednemu Rumunowi 2 złote na bułkę.
Nie daj, a Rumun kopnie i opluje.
Zachłanność, pazerność, zwierzęcy apetyt. Apolonia lubi dobre jedzonko, ale nie tylko.
Chce wszystko. Mniam mniam. Sram sram.

środa, 20 stycznia 2010

Trans.

Podróż przed siebie w monotonnym krajobrazie. Trans.
Jestem Apolonią, która makijaż nosi nocą, śpiąc z rodziną (z polskimi znakami).
Jestem Apolonią, która buntuje się przeciw szczęściu.
Jadę, i nie myślę o niczym, tylko o śliskiej nawierzchni ulic.

niedziela, 17 stycznia 2010

Ostrygi.

Czasem mam ochotę powbijać sobie igły w oko. Wydłubać je i siorbnąć jak ostrygi.
Póki co tańczę do rana w klubie sportowym jako Boska Apolonia. Wszyscy patrzą, on całuje mnie.
Jest młodym bogiem. Całuje po rękach, w usta. Całuje, a oni patrzą.

piątek, 15 stycznia 2010

Śniegi.

Boska Apolonia tarza się w śniegu, naciera. Skóra robi się czerwona, a on topi.
Pocałuj mnie - mówię do niego, ale stopił się całkiem.
O Boska! Czy to już wiosna?
Pies ugrzązł w zaspie i śmieje się ze mnie.
Mąż wygląda przez okno i krzyczy - Wracaj wariatka, obiad.

czwartek, 14 stycznia 2010

Na pograniczu.

Źyję na pograniczu nocy i dnia, jawy i snu. Na pograniczu Apolonii.
Chodzę i macham torbą, wypatruję czegoś. Przystaję udając, że na kogoś czekam.
Rzeczywistość okazała się przerażająca nie na poziomie tramwajów i trąbiących samochodów.
Przerażają domy, zamknięte cztery ściany, ciche zbrodnie.

środa, 13 stycznia 2010

Boska Apolonia.

Boska Apolonia to ja. Krążę ulicami Warszawy, czasem przystanę i przyglądnę się ludziom. Śnieg pada. Mokre buty.
Nie jestem boska. Jestem całkiem zwyczajna, ale czasem świruję na mieście.
Puszczę oko do dziadunia, albo młodzieży licealnej. Potem kupię marchew czy mięsko i wracam, by ugotować mężowi obiad.
On zjada, dziękuje lub nie, a ja maluję paznokcie, by jutro piękna powitać nowy dzień.